W mediach cyfrowych nacisk kładziony jest na: komentarze, liczbę śledzących i wyświetleń (ang. follows, comments i views). Obecnie na pozycję strony wpływa ok. 200 czynników, z których większość jest tajemnicą Google.
Co to oznacza w praktyce? Dawniej wyszukiwarka oceniała istotność i ważność treści znajdujących się na stronie za pomocą liczby linków do niej prowadzących. Teraz zdaje się wierzyć, że social media są lepszym wskaźnikiem. Jeśli ludzie lubią, polecają czy komentują dany materiał, jest on atrakcyjny.
Teoria ta zakłada, iż trudniej jest sztucznie wykreować wizerunek i związane z nim działania za pomocą mediów społecznościowych niż stworzyć sporą bazę „backlinków”. Jednak wielu specjalistów ją obala wskazując, że to także da się podrobić.
Jak zatem w „białym kapeluszu” na głowie wpływać na pozycję naszej strony? Przede wszystkim pamiętajmy o korzyściach płynących z autorskich, unikatowych tekstów, oryginalnej grafiki czy własnej bazy zdjęć i video.
WAŻNE! Poza tym do łask zdaje się wracać tworzenie mikrostron, które same w sobie są istotne dla algorytmów wyszukiwarek. Strony te są mniejsze, skupiają się wokół jednego tematu i dostarczają wartościowych treści tematycznie powiązanych z określoną niszą, które warto również „linkować” z główną stroną. Taką podstroną może stać się np. blog.
Pingwin uczynił używanie wielu słów kluczowych czy „tekstów-kotwic” oraz intensywne linkowanie treści zawartych na stronie – „nielegalnymi”. Nie oznacza to jednak, że nie chcąc być zepchniętym z piedestału w wynikach wyszukiwania, musisz z tych praktyk całkowicie zrezygnować. Zadbaj o to, aby ponad 50 proc. linków zawierało tekst zakotwiczający, który nie jest „słowem-kluczem”, które starasz się wypozycjonować.
Dodatkowo, dobrą praktyką jest pisanie komentarzy na stronach twojej niszy tematycznej oraz nawiązanie relacji z mediami. Nieoceniona jest także siła marketingu szeptanego, który nie tylko przyczynia się do zwiększenia liczby odwiedzający, ale także „legalizuje” backlinki do twojej głównej strony.
Co jeszcze możesz zrobić? Używać wyszukiwarek innych niż Google! Zmniejszy to twoją zależność od ich podobno nieprzewidywalnego algorytmu rangowania, ale co istotniejsze – pośrednio wpłynie na lepszą pozycję w wynikach wyszukiwania Google.
Fot. Getty Images