Nie było nas stać na ekspertów, nie mieliśmy środków, więc nie promowaliśmy specjalnie naszego serwisu. Jeżeli otrzymywaliśmy pytania od dziennikarzy, zawsze traktowaliśmy je priorytetowo i starannie przygotowywaliśmy odpowiedzi, ale to wszystko.
Wiemy, że w naszym przypadku internet to podstawa, dlatego prowadzimy profil serwisu na Facebooku, skierowany głównie do użytkowników już u nas zarejestrowanych. Fanpage liczy 1.500 fanów, nigdy nie były prowadzone żadne „sztuczne” akcje, mające na celu pozyskanie większej ilości fanów. Niedawno założyliśmy też profil na Twitterze.
Konkurencja nie śpi i stoją za nią najwięksi gracze, dlatego zdajemy sobie sprawę, że czas zainwestować w profesjonalistów. Niedawno rozpoczęliśmy współpracę z agencją reklamową. Nie jest tajemnicą, że wybraliśmy Agencję Q. Nadajemy na tych samych falach – oni także tworzą wokół swojego brandu społeczność freelancerów.
Czyli teraz gaz do dechy? Czy dopiero teraz stwierdziliście, że w Waszym biznesie jest potencjał?
Oczy otworzyły nam dopiero propozycje zakupu naszego serwisu. Coraz większe firmy zaczęły pukać do nas po ruch ze strony. Największym problem z takimi transakcjami jest szacowanie wartości biznesu. Nie da się tak po prostu tego wyliczyć. Zazwyczaj jest to tak – ty mówisz 10 złotych, ja mówię, że to za tanio. Nie chcieliśmy tego łatwo oddać i uświadomiliśmy sobie, że możemy nadal sami prowadzić serwis.
Wypracowywaliście “własnymi siłami” mechanizmy działania tego typu serwisów w Polsce, a dziś chyba mocno czujecie oddech konkurencji?
Byliśmy pierwsi na rynku, ale nie kalkulowaliśmy, nie mieliśmy środków na sztab profesjonalistów, który podpowiedziałby nam, jak serwis monetyzować, a kiedy powstał rynek, przybywali kolejni, z potężnymi budżetami i sztabem specjalistów. Mimo to wciąż jesteśmy w ścisłej czołówce. Wiele portali dla freelancerów ogranicza się do powielania tego, co zaproponowaliśmy.
Praca XXI wieku to niewątpliwie branże związane z internetem. Wszystkie biznesy i branże przenoszą się do internetu lub potrzebują usług informatycznych, co z pewnością jest dobrą estymacją dla Waszej działalności. Do sieci wchodzą też nowe grupy zawodów. Z drugiej strony, portali podobnych do Waszego jest coraz więcej. Czy to nie napawa Was lękiem?
Mamy swoją niszę – IT i chcemy się na niej skupić. Rośnie popularność urządzeń mobilnych i alternatywnych z dostępem do internetu, więc zapotrzebowanie na usługi IT z pewnością będzie rosło. „Budowlanki” nie możesz wykonać on-line, w przeciwieństwie do usług IT. I w tym jest potencjał.
Czy będą powstawały inne portale? Na pewno będą. Czy się tego obawiamy? Coraz mniej. Często, gdy pojawiał się nowy portal, my trzymaliśmy się mocniej. Konkurencja dobrze wpływa na rozwój rynku. Jest to dla nas wyzwanie, ale teraz wrzucamy piąty bieg.
Co chcielibyście osiągnąć w swojej branży?
Chcemy być miejscem w sieci, gdzie freelancer pracuje, gdzie zawiera znajomości, ma możliwość pracy i utrzymywania się. Chcemy przede wszystkim być numerem 1, jeżeli chodzi o zlecenia IT w Polsce, a po zbudowaniu stabilnej i niezagrożonej pozycji na rynku w Polsce, rozważamy ekspansję zagraniczną – połączenie drogich rynków zachodnich (zleceniodawcy) ze stosunkowo tanimi rynkami wschodnimi (wykonawcy). Na zachodzie zrobienie strony kosztuje tyle samo co w Polsce, tyle że w euro. Prosta kalkulacja.
Rozmawiała Adriana Krawiec