Site icon Bizrun.pl

Handel złotem to co innego niż Amber Gold

Mennica Wrocławska dementuje informacje prezesa Amber Gold o rozmowach na temat sprzedaży udziałów firmie Amber Gold, a jednocześnie odżegnuje się od modelu biznesowego Amber Gold.

– U nas po dokonaniu płatności klient wychodzi ze sztabką złota i deponuje ją na przykład w skrytce bankowej – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Piotr Wojda, wiceprezes zarządu Mennicy Wrocławskiej.

– Złoto i inne metale to surowce, dlatego z ich ceną może dziać się wszystko. Średnio- i długoterminowo jest to bardzo dobra inwestycja. Krótkoterminowo ceny są nie do przewidzenia. Nie ma możliwości, by gwarantować stopy zwrotu czy zysk na żadnej z tych inwestycji. Model Amber Gold jest skrajnie różny od naszego.

Zdaniem wiceprezesa Mennicy Wrocławskiej, w przypadku Amber Gold złoto miało być tylko chwytem marketingowym mającym przyciągnąć klientów. W rzeczywistości nie wiadomo, skąd firma miała czerpać zysk.

– Jeżeli my, wieloletni uczestnicy tego rynku, nie rozumiemy na czym polega produkt, trudno oczekiwać tego od przeciętnego klienta. Co więcej, mamy wrażenie, że tutaj złoto jest bardziej przekazem marketingowym niż fizycznym produktem, w który gdańska spółka inwestowała. Zatem prezentujemy dwa zupełnie różne modele działalności i absolutny brak możliwości poszukania wspólnej płaszczyzny – podkreśla Wojda.

W ten sposób przedstawiciele Mennicy Wrocławskiej dementują informacje o prowadzonych w przeszłości rozmowach na temat sprzedaży udziałów Amber Gold, o czym podczas poniedziałkowej konferencji informował prezes AG Marcin Plichta.

Piotr Wojda podkreśla, że w przeciwieństwie do Amber Gold Mennica nie jest instytucją parabankową. Nadzór nad jej działalnością sprawuje prezes NBP w oparciu o ustawę o obrocie wartościami dewizowymi.

Ewentualne zyski klientów uzależnione są tylko i wyłącznie od rynku kruszców.

– Produkty, które sprzedajemy, oparte są o transparentne tabele transakcyjne. Wykorzystujemy albo londyński Fixing – międzynarodową platformę wymiany metali szlachetnych – albo nowojorski Comex. To są dwie największe giełdy, które dyktują ceny nominowane w dolarze. Opieramy się o rynek światowy, na którym spready sięgają dzisiaj kilku procent – informuje Wojda.

Źródło: Newseria

Exit mobile version