Site icon Bizrun.pl

Zlecenia.przez.net – od hobby do pieniędzy

W 2004 roku powstał pierwszy polski serwis zajmujący się pośrednictwem zleceń – zlecenia.przez.net. Jego twórcami byli studenci pierwszego roku informatyki.

Rozmowa ze Sławomirem Magdziarzem – jednym z założycieli i prezesem zarządu serwisu zlecenia.przez.net

Dziś formy elastycznego zatrudnienia i dzielenia się pracą to mocny trend na rynku i mówię tu także o polskim podwórku. Kiedy startowaliście, rynek freelancerów był w powijakach. Jak testowaliście teren i skąd w ogóle pomysł na tego typu e-usługi?

Sławomir Magdziarz: Kiedy startowaliśmy, w Polsce faktycznie dopiero kiełkowały e-usługi, ale czuliśmy, że to jest to. Obserwowaliśmy, co dzieje się za granicą – inspiracji dostarczył nam szczególnie rynek amerykański, kolebka e-targowisk.

Na pomysł wpadliśmy na pierwszym roku studiów, na wuefie. Ja wówczas pisałem programy na palmptopy. Karol (Karol Krużelecki – drugi z założycieli serwisu; przypis red.) był zafascynowany książką „Bogaty ojciec, biedny ojciec”, pod wpływem której uznał, że możemy raz napisać program komputerowy, który sprzeda się wiele razy.

I chcesz powiedzieć, że tak od razu się sprzedał?

Na początku w ogóle nie zarabialiśmy. Zrobiliśmy stronkę i wrzuciliśmy ją do sieci. Sami działaliśmy na zasadzie „freelancerki”, chcieliśmy ułatwiać pracę zdalną przez internet w Polsce. To było hobby. Dopiero z czasem przyszła myśl, że może można byłoby na tym zarobić.

Większość projektów biznesowych zawiera bardzo szczegółową estymację wydatków i kalkulację zysków…

Zupełnie nie wiedzieliśmy, jak się robi pieniądze. Nie myśleliśmy w takich kategoriach. Kiedy pojawiły się pierwsze opłaty, trzeba było to sformalizować. Na początku działalność prowadził Karol, później ja przejąłem pałeczkę, aż w końcu w zeszłym roku założyliśmy spółkę z o.o.

Kiedy nastąpił ten przełom, kiedy zaczęliście naprawdę zarabiać?

Pierwsze opłaty w serwisie pojawiły się już w 2006 roku. Niewiele z tego zarabialiśmy. Tak naprawdę dopiero po skończeniu studiów coś drgnęło. Wtedy zaczęliśmy pracować pełną parą.

Wprowadziliśmy konta pre-paid, ostatnio abonamenty. Staraliśmy się tak oszacować wysokość cen, aby faktycznie zdobywający zlecenia w serwisie wykonawcy byli w stanie je płacić, i żeby koszt takiego abonamentu im się zwracał.

Zakładamy, że 15 proc. prowizji od pozyskanego zlecenia to akceptowalna wysokość, więc jeżeli użytkownik zarabia dzięki nawiązanym na naszej stronie kontaktom, załóżmy – 400 zł miesięcznie – to już opłaca mu się wykupić abonament.

Do nowatorskiej usługi pasuje nowoczesne podejście do reklamy. Jak i gdzie się promowaliście i skąd mieliście na to środki, skoro nie zarabialiście?

Jeśli nie liczyć reklam AdWords, żadna forma reklamy portalu nie istniała. Działała jedynie poczta pantoflowa.

Chcesz powiedzieć, że ta świadomość marki wzięła się bez żadnego zaplecza promocyjnego?

Czas pokazał, że mieliśmy dobry pomysł. Rosła i wciąż rośnie świadomość internetowa społeczeństwa (w szczególności przedsiębiorców), ludzie przekonują się do przenoszenia coraz większej części swojej aktywności do internetu (bankowość elektroniczna, aukcje internetowe, serwisy społecznościowe, itp.), także aktywności związanej z prowadzeniem firmy, czy poszukiwaniem podwykonawców.

Oczywiście sam pomysł to nie wszystko, realizacja – czyli system internetowy, to druga połowa sukcesu, a determinacja w realizacji celu jest ich dopełnieniem. A nam nic lepiej niż programowanie nie wychodziło.

Nie było nas stać na ekspertów, nie mieliśmy środków, więc nie promowaliśmy specjalnie naszego serwisu. Jeżeli otrzymywaliśmy pytania od dziennikarzy, zawsze traktowaliśmy je priorytetowo i starannie przygotowywaliśmy odpowiedzi, ale to wszystko.

Wiemy, że w naszym przypadku internet to podstawa, dlatego prowadzimy profil serwisu na Facebooku, skierowany głównie do użytkowników już u nas zarejestrowanych. Fanpage liczy 1.500 fanów, nigdy nie były prowadzone żadne „sztuczne” akcje, mające na celu pozyskanie większej ilości fanów. Niedawno założyliśmy też profil na Twitterze.

Konkurencja nie śpi i stoją za nią najwięksi gracze, dlatego zdajemy sobie sprawę, że czas zainwestować w profesjonalistów. Niedawno rozpoczęliśmy współpracę z agencją reklamową. Nie jest tajemnicą, że wybraliśmy Agencję Q. Nadajemy na tych samych falach – oni także tworzą wokół swojego brandu społeczność freelancerów.

Czyli teraz gaz do dechy? Czy dopiero teraz stwierdziliście, że w Waszym biznesie jest potencjał?

Oczy otworzyły nam dopiero propozycje zakupu naszego serwisu. Coraz większe firmy zaczęły pukać do nas po ruch ze strony. Największym problem z takimi transakcjami jest szacowanie wartości biznesu. Nie da się tak po prostu tego wyliczyć. Zazwyczaj jest to tak – ty mówisz 10 złotych, ja mówię, że to za tanio. Nie chcieliśmy tego łatwo oddać i uświadomiliśmy sobie, że możemy nadal sami prowadzić serwis.

Wypracowywaliście “własnymi siłami” mechanizmy działania tego typu serwisów w Polsce, a dziś chyba mocno czujecie oddech konkurencji?

Byliśmy pierwsi na rynku, ale nie kalkulowaliśmy, nie mieliśmy środków na sztab profesjonalistów, który podpowiedziałby nam, jak serwis monetyzować, a kiedy powstał rynek, przybywali kolejni, z potężnymi budżetami i sztabem specjalistów. Mimo to wciąż jesteśmy w ścisłej czołówce. Wiele portali dla freelancerów ogranicza się do powielania tego, co zaproponowaliśmy.

Praca XXI wieku to niewątpliwie branże związane z internetem. Wszystkie biznesy i branże przenoszą się do internetu lub potrzebują usług informatycznych, co z pewnością jest dobrą estymacją dla Waszej działalności. Do sieci wchodzą też nowe grupy zawodów. Z drugiej strony, portali podobnych do Waszego jest coraz więcej. Czy to nie napawa Was lękiem?

Mamy swoją niszę – IT i chcemy się na niej skupić. Rośnie popularność urządzeń mobilnych i alternatywnych z dostępem do internetu, więc zapotrzebowanie na usługi IT z pewnością będzie rosło. „Budowlanki” nie możesz wykonać on-line, w przeciwieństwie do usług IT. I w tym jest potencjał.

Czy będą powstawały inne portale? Na pewno będą. Czy się tego obawiamy? Coraz mniej. Często, gdy pojawiał się nowy portal, my trzymaliśmy się mocniej. Konkurencja dobrze wpływa na rozwój rynku. Jest to dla nas wyzwanie, ale teraz wrzucamy piąty bieg.

Co chcielibyście osiągnąć w swojej branży?

Chcemy być miejscem w sieci, gdzie freelancer pracuje, gdzie zawiera znajomości, ma możliwość pracy i utrzymywania się. Chcemy przede wszystkim być numerem 1, jeżeli chodzi o zlecenia IT w Polsce, a po zbudowaniu stabilnej i niezagrożonej pozycji na rynku w Polsce, rozważamy ekspansję zagraniczną – połączenie drogich rynków zachodnich (zleceniodawcy) ze stosunkowo tanimi rynkami wschodnimi (wykonawcy). Na zachodzie zrobienie strony kosztuje tyle samo co w Polsce, tyle że w euro. Prosta kalkulacja.

Rozmawiała Adriana Krawiec

Exit mobile version