Pierwsze trzy tygodnie handlu na rynku metali szlachetnych w 2013 roku z pewnością należały do platyny. Cena najrzadszego spośród metali szlachetnych poszybowała w górę o 9 proc. – prawie tyle, co w całym 2012 roku. Czy wzrosty utrzymają się w kolejnych miesiącach?
Gwałtowny wzrost cen platyny spowodowany był przez decyzję największego producenta o zamknięciu kilku nierentownych kopalń.
Anglo American Platinum, który kontroluje 40 proc. światowego wydobycia, zdecydował się zmniejszyć produkcję o około 300-400 tys. uncji rocznie. Ponieważ oznacza to spadek światowego urobku aż o 5-7 proc., nie mogło to pozostać bez wpływu na ceny. Decyzja koncernu nie jest jednak wydarzeniem zupełnie odosobnionym. Wielu analityków spodziewa się bowiem, że inne firmy wydobywcze pójdą w jego ślady.
Platyna lepsza od złota?
Produkcja platyny w RPA, gdzie wydobywane jest ponad 70 proc. pozyskiwanego z ziemi surowca, jest bardzo kosztowna. Głębokość szybów sięga kilku kilometrów, a temperatura na dole jest tak wysoka, że potrzebna jest klimatyzacja. Trudne warunki wymuszają też wysokie płace górników, których co roku kilkudziesięciu ginie w wypadkach.
Z tych powodów średnie koszty wydobycia wynoszą 1.550 dolarów za uncję. Nic więc dziwnego, że przy średniej cenie platyny w 2012 r. poniżej tego poziomu, wielu producentów rozważa ograniczenie wydobycia.
Platyna pod względem inwestycyjnym wydaje się atrakcyjniejsza od złota. Potencjał spadkowy jest mocno ograniczony (średni koszt wydobycia złota jest dwa razy niższy niż platyny), a koncentracja produkcji w jednym rejonie świata stwarza dodatkowe możliwości wzrostu cen.
Ponadto relatywnie niewielkie znaczenie ma popyt inwestycyjny. Zakupy platyny z myślą o jej odsprzedaży w przyszłości stanowią jedynie 6 proc. popytu, podczas gdy udział inwestorów na rynku złota sięga 50 proc.
Dużą różnicę widać też, gdy porównamy wielkość środków zgromadzonych w funduszach ETF. W przypadku platyny jest to 30 proc. rocznego wydobycia, a kruszec zgromadzony w złotych funduszach odpowiada rocznej produkcji.
Do tego platyna jest o wiele rzadsza od złota, przez co zawsze była wyżej notowana. Nawet w języku potocznym utrwaliło się przecież, że karta platynowa jest lepsza od złotej, a pakiet „platinium” jest tym, który daje największe korzyści, w zamian oczywiście za najwyższą cenę.
W ciągu ostatnich dwóch lat rynek zachowuje się jednak wbrew utrwalonej przez dekady prawidłowości i uncja platyny kosztuje mniej niż uncja złota. Na przełomie roku różnica na korzyść złota przekraczała 130 dolarów. Ostatnie tygodnie jednak zniwelowały ją prawie całkowicie. Gdyby jednak myśleć o powrocie do historycznej normy, cena platyny powinna przekraczać cenę złota prawie dwukrotnie.
Pallad jeszcze lepszy?
Nie można jednak ignorować pozostałych powodów, dla których platyna w relacji do złota w ostatnich latach staniała. Wzrost cen żółtego metalu na skutek rosnącego w kryzysie zapotrzebowania inwestorów nie jest bowiem tutaj jedynym czynnikiem. Sama platyna też znalazła się pod presją ze względu na spadek popytu na samochody.