Chociaż mechanizm działania piramidy finansowej jest powszechnie znany, co jakiś czas w Polsce pojawia się kolejna „okazja” o pięknej nazwie, jak Amber Gold, Finroyal czy Synergy Group i kolejna grupa inwestorów, gotowych wpaść w jej sieci.
W umyśle inwestorów zawsze funkcjonują dwie emocje: chciwość i strach. Kiedy przez dłuższy czas na rynku nie ma informacji o aferze związanej z piramidą finansową, strach ustępuje miejsca chciwości.
Nowe pokolenie nie pamięta już afery Grobelnego, mało kto przypomina sobie jeszcze o upadku Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej sprzed sześciu lat, czy InterBrok Investment sprzed pięciu lat. W każdym z tych przypadków działał podobny mechanizm.
Jak jednak rozpoznać, że mamy do czynienia z podejrzaną ofertą, jakie są tego symptomy? Po pierwsze, pamiętajmy, że kiedy mówimy o inwestowaniu, zawsze mówimy też o ryzyku. Dlatego pierwszym ostrzeżeniem powinna być dla nas przedstawiana w ofercie gwarancja nierealnych zysków.
W miarę wzrostu ryzyka zwiększa się też potencjalna możliwość zysku, czyli szansa na zysk. Szansa, ale nie gwarancja. Ze szczególnie dwuznaczną sytuacją mamy do czynienia wtedy, kiedy wyśrubowany zysk rzędu 10, czy nawet 13 proc. poręcza spółka należąca do firmy, która ten zysk oferuje. Z taką sytuacją mamy do czynienia np. w przypadku spółki Amber Gold, o której w Polsce staje się ostatnio coraz głośniej, już nie tylko za sprawą jej potężnej kampanii reklamowej.
Kolejnym sygnałem ostrzegawczym powinno być dla nas pojawienie się firmy na liście ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego (listę tę można sprawdzić na stronie KNF). Jeśli KNF przestrzega przed inwestowaniem w dany produkt, radziłbym radykalnie takiego produktu unikać.
Kolejnym „czerwonym światłem” ostrzegawczym jest fakt, że firma nie chce ujawniać informacji na temat swojej strategii, zasłaniając się „tajemnicą handlową”.
– Jako klienci powinniśmy mieć dostęp do informacji np. na temat wysokości depozytów spółki. Powinniśmy mieć także możliwość zapoznania się z danymi pozwalającymi ocenić, czy firma ma stabilną proporcję zadłużenia do zysków – wyjaśnia Piotr Bibrzycki, analityk rynku kapitałowego Polskiego Doradztwa Finansowego.
Mechanizm działania piramidy finansowej jest prosty: firma bardzo dynamicznie rośnie na rynku, oferując bardzo wysokie zyski z lokat. Zyski te są na początku wypłacane bez żadnych problemów, bo rośnie liczba nowych klientów, którzy wpłacają pieniądze na lokaty.
Kiedy jednak liczba nowych wpłat zaczyna nie wystarczać na pokrycie wypłat, zaczynają się problemy. Informacje o pierwszych problemach z wypłatami (zazwyczaj tłumaczone względami technicznymi np.: przenoszeniem konta do innego banku) powodują dodatkowo, że zaczyna spadać zaufanie do danej firmy, a to znów przekłada się na brak nowych wpłat, czy nawet wycofywanie się inwestorów i w efekcie rosnącą niewypłacalność.
Wtedy pojawia się dylemat, czy zostawić swoje pieniądze na koncie licząc, że doczekamy momentu, kiedy będziemy mogli je wypłacić z obiecanym zyskiem, czy wycofać je tracąc tym samym – zgodnie z umową – 19,5 proc. wkładu.