Przyjęło się uważać, że demokracja jest dobra na wszystko. Ale system demokratyczny w firmie nie zawsze się sprawdza.
Współczesnym trendem w zarządzaniu jest przeciwstawianie sobie despotycznego i autorytarnego szefa zespołowi, w którym wszystkie decyzje omawiane są wspólnie. Ten drugi, wzorowany na politycznej demokracji system, jawi się oczywiście jako najlepszy z możliwych, choć z pewnością niedoskonały.
O ile można się zgodzić, że bycie despotą wobec pracowników przynosi więcej złego niż dobrego, o tyle kwestia czy lepsze są rządy autorytarne czy demokratyczne nie jest już tak łatwa do rozstrzygnięcia.
Do zalet systemu demokratycznego w firmie należy możliwość wspólnego przedyskutowania problemów oraz wspólnego wypracowania pomysłów. Dzięki temu poszczególne procesy są bardziej przemyślane i uwzględniają różne punkty widzenia. Nie bez znaczenia jest także fakt, że pracownicy zaangażowani w podejmowanie decyzji czują się bardziej potrzebni firmie, a więc rośnie ich motywacja.
Z drugiej strony – demokracja jest kosztowna. Aby pracownicy podejmowali ważne decyzje w różnych obszarach funkcjonowania firmy, powinni być wszechstronnie przeszkoleni. Nie da się też ukryć, że ciągłe spotkania, rozmowy, dyskusje, burze mózgów zajmują mnóstwo czasu, który mógłby zostać wykorzystany znacznie bardziej efektywnie podczas konkretnej pracy.
I tak dochodzimy do zalet systemów autorytarnych. Właśnie efektywność może być ich podstawową zaletą. W firmie zarządzanej przez kompetentnych menedżerów decyzje zapadają szybciej, szybciej też wdrażane są poszczególne pomysły. Nie ma w tym wypadku wielogodzinnych, czy tym bardziej wielotygodniowych procesów decyzyjnych. Gdy pojawia się problem, odpowiedzialny za dany zakres menedżer lub właściciel firmy wdraża rozwiązanie. Jeśli pomysł nie w pełni się sprawdza, równie szybko można wykonać korektę. Do tego bardzo dobre efekty można osiągnąć, mniej środków przeznaczając chociażby na finansowanie szkoleń dla pracowników, bo kompetencje musi w tym wypadku rozwijać głównie kadra menedżerska.
Autorytaryzm ma oczywiście swoje minusy. Szeregowi pracownicy mogą czuć się w takim przypadku jedynie biernymi wykonawcami poleceń, bez prawa do głosu i inicjatywy. Można to jednak zmienić, wprowadzając do firmy odpowiednie programy motywacyjne oraz umożliwiając pracownikom zgłaszanie swoich pomysłów w sposób inny niż podczas wielogodzinnych zebrań.
To, jaki system jest lepszy, zależy już od specyfiki danego przedsiębiorstwa. Wydaje się, że system mający cechy autorytarne nieźle sprawdza się w firmach małych. Ponieważ najlepsi kandydaci do pracy mają tendencję „odpływać” do korporacji, w mniejszych organizacjach pozostają często osoby mniej skoncentrowane na karierze, czasem o mniejszych kompetencjach (nie jest to oczywiście żelazną regułą). Poza tym małe firmy w szczególności skoncentrowane są na dbałości o niskie koszty personalne. W takich okolicznościach autorytarne kierowanie firmą może być korzystne – z jednej strony tańsze od demokracji, z drugiej, bardziej efektywne.
Demokracja sprawdza się natomiast w przedsiębiorstwach bardziej rozbudowanych, szczególnie tam, gdzie zatrudniani są najbardziej kompetentni pracownicy z danej branży i gdzie inwestowanie w pracowników jest niemniej ważne od wszelkich innych inwestycji. Przykład mogą tu stanowić innowacyjne firmy związane z wykorzystaniem nowych technologii.
Można także próbować łączyć elementy demokratyczne i autorytarne, tworząc indywidualny styl zarządzania dobrany do specyficznych warunków konkretnej firmy. Taki właśnie, szyty na miarę system byłby rozwiązaniem najlepszym. Dlatego warto przemyśleć, co zrobić, by połączyć ze sobą wodę z ogniem – wysoką efektywność przy zachowaniu przynajmniej niektórych elementów demokratycznych (choćby ze względu na ich motywacyjną rolę).
Marcin Pietraszek
Fot. Getty Images